Autorka: Meg
|
Kliknij zdjęcie, aby powiększyć / click photo to magnify |
Kolejna „Tosca” w mistrzowskim wykonaniu – tym razem w Monachijskiej Bayerische Staatsoper. Wystawiono dwie, 18 i 21 lipca, jednak bilet udało mi się kupić tylko na tę drugą. Bilety rozeszły się błyskawicznie - już od marca na stronie Opery Bawarskiej można było jedynie zobaczyć informację: „sold out”. Nie mogąc uczestniczyć w przedstawieniu 18 lipca, zdecydowałam się na lot do Monachium w najkorzystniejszym terminie, czyli właśnie w tym dniu po południu, bo mogłam zdążyć pod „stage door” i zobaczyć wykonawców przed kolejną „Toską” 21 lipca. Trochę nie po kolei, ale spotkanie z gwiazdami opery to zawsze wielkie przeżycie. Poza tym, będąc na zewnątrz, można zaobserwować bardzo ciekawe rzeczy, których nie widać ze środka, jak choćby opuszczających operę eleganckich ludzi, zatrzymujących ruch na ulicy, przemykających falami na drugą stronę pomiędzy samochodami i tramwajami, lub panie wystrojone w długie suknie i szpilki odjeżdżające do domu …na rowerach.
Tuż przed wylotem do Monachium, dotarła do mnie wiadomość o chorobie i odwołanym występie Marcelo Álvareza (Cavaradossiego) – dla mnie osobiście najgorsza wiadomość dnia, ponieważ właśnie dla niego zaplanowałam ten wakacyjny wyjazd do Monachium. Śpiewali pozostali wykonawcy – Anja Harteros (Tosca) i Željko Lučić (Scarpia) – w roli Cavaradossiego wystąpił tego wieczoru tenor Stefano La Colla. Spotkanie przy „stage door” okazało się bardzo udane pomimo nieobecności mojego ulubionego tenora. Željko Lučić żartował z fanami i pozwalał fotografować się do woli – ogromne wrażenie zrobiła na mnie jego kontaktowość, wielkie poczucie humoru i ogrom uwagi jaki poświęcał każdej kolejnej osobie, z którą rozmawiał. Dyrygent Carlo Montanaro, który wyszedł niedługo potem, również okazał się bardzo sympatycznym, bezpośrednim człowiekiem, trochę mówiącym po polsku z racji obecnego miejsca zamieszkania. Anja Harteros ujęła mnie swoim urokiem i skromnością. To, że ma przepiękny głos, było mi wiadome już wcześniej, ale o tym jaki jest mocny i jak fantastycznie brzmi na żywo, przekonałam się trzy dni później. Spotkanie koło „stage door” było wspaniałe, pełne emocji i dość długie – na zakończenie tego upalnego dnia, wszyscy wyszli na ulicę, gdzie jeszcze przez jakiś czas toczyły się rozmowy w małych grupkach.
To był doskonały wstęp do kolejnego przedstawienia w poniedziałek, 21 lipca, który zakłóciła jedynie wielka obawa i niepewność czy Marcelo Álvarez zaśpiewa. Zaśpiewał. W poniedziałek na afiszu przed operą były wszystkie oczekiwane przeze mnie nazwiska.
To była przepiękna „Tosca” – wystawiona podobnie jak ta z Metropolitan Opera (2009) w reżyserii Luc’a Bondy i kolejno w Met, Monachium i Mediolanie. Wtedy, nowa surowa inscenizacja wzbudziła wiele kontrowersji i wywołała liczne krytyczne komentarze. Teraz, publiczność chyba przywykła do tych dekoracji, które tutaj wyglądały nieco inaczej – mam wrażenie, że były jeszcze bardziej surowe i minimalistyczne. W ostatnim akcie scena była niemal pusta, cała dla Toski i Cavaradossiego – nic nie odwracało uwagi publiczności od wspaniałego występu tej pary. Cała trójka głównych wykonawców zaśpiewała fantastycznie. Przepiękny, ciepły, mocny głos Anji Harteros doskonale harmonizował z równie pięknym aksamitnym głosem Marcelo Álvareza. Ich gra na scenie sprawiła, że nie można było oderwać oczu od obojga – to było piękne, delikatne, nieprzerysowane, wzruszające – dokładnie takie jak trzeba. Scarpia nie był tak diaboliczny jak ten z Met, w wykonaniu George’a Gagnidze, ale był bardzo wiarygodny w swojej konsekwencji w dążeniu do zdobycia Toski. Nie ukrywam, że na mój odbiór Scarpii na pewno miało wpływ wcześniejsze spotkanie uroczego Željko Lučić’a przy wyjściu dla artystów, ale absolutnie mi to nie przeszkadzało.
Cała trójka głównych wykonawców (Anja Harteros, Marcelo Álvarez i Željko Lučić) doskonale uzupełniała się na scenie – to było mistrzowskie wykonanie, bez próby zdominowania innych podczas spektaklu, bez zbędnych i przerysowanych gestów, pełne subtelności i pięknej aktorskiej gry. Nawet kontrowersyjna z założenia scena z udziałem Scarpii i kilku pań na początku drugiego aktu, nie epatowała nadmiernym wyuzdaniem (w porównaniu z innymi przedstawieniami, które widziałam wcześniej). Anja Harteros wspaniale oddała swoją grą scenę, w której przygotowuje się do zabicia Scarpii, próbując ukryć noż. Jej „Vissi d’arte” było niesamowicie piękne i przejmujące. Jedyny mankament (trochę zabawny), jak się wydaje, to suknia Toski w drugim akcie, z bardzo długim trenem, który plątał sie wszystkim pod nogami. Sama Anja Harteros wydawała się mieć z nim kłopot, a Scarpia kilka razy przytrzymał ją w szczególny sposób, jakby dając znak i uniknąć nadepnięcia na jej suknię. Wszystkie sztandarowe arie – „Recondita armonia,” „Te Deum,” „Vissi d’arte” i „E lucevan le stelle” nagrodzone zostały burzą braw.
Owacjom i oklaskom po przedstawieniu nie było końca. Artyści wychodzili wiele razy. Po pierwszych zwyczajowych wyjściach przed kurtynę, pojawiali się kolejne razy, w różnych konfiguracjach, coraz bardziej na luzie, machając we wszystkich kierunkach, aż do momentu kiedy już niewielu widzów pozostało na sali, ale ci co wytrwali wciąż wywoływali artystów oklaskami ☺ Było to spontaniczne i urocze – widać było ogromną radość śpiewaków po udanym przedstawieniu i ich wzajemną zażyłość – oklaski ich samych dla wspaniałej Toski, dyrygenta dla wykonawców oraz Cavaradossiego i Scarpii obejmujących się z sympatią.
Po przedstawieniu, kolejne spotkanie przy wyjściu dla artystów – tym razem w środku. Na zewnątrz było dość zimno i mocno padał deszcz, więc w środku było tłoczno i duszno. Artyści znosili to jednak dzielnie, podobnie jak tłumek fanów. I znów Željko Lučić gawędził i żartował z fanami, Marcelo Álvarez odrabiał piątkową nieobecność otoczony wianuszkiem miłośników jego talentu, chłodzony przez fankę zaopatrzoną w wachlarz, rozdający uśmiechy i autografy na prawo i lewo; podobnie oblegana była Anja Harteros – wielka gwiazda tego wieczoru. I Maestro Carlo Montanaro, który na sugestię aby zaprosił Marcelo Álvareza do Polski, odpowiedział, że pracuje nad tym.
Wspaniała wakacyjna „Tosca” – polecam wszystkim taki operowy wyjazd!
Ten artykuł jest kopią wpisu na blogu. Można go skomentować na trzy sposoby:
- wpisując poniżej swój komentarz; będzie on tylko widoczny tu, ale nie pojawi się na blogu autorki / autora;
- naciskając ten link Zostaw komentarz na blogu autorki i przenosząc się na stronę blogową, gdzie gdzie można opublikować swój komentarz; wpis w komentarzu na blogu nie będzie widoczny jednak pod tym artykułem;
- publikując swój wpis dwa razy, zarówno na blogu, jak i pod tym artykułem; jest to kłopotliwe, ale gwarantuje obecność komentarza w obu miejscach.
Ta zasada dotyczy wszystkich artykułów, które zostały opublikowane dotychczas jako kopie wpisów blogowych.
Komentarze